Trudno mi się przekonać do Łomnickiego w tej roli. W ogóle do Łomnickiego zresztą. Słyszałem opinię, że był to wybitny aktor teatralny, a przed kamerą wypadał blado i sztucznie (fakt, wypadał). Jeśli zamysł jego postaci taki był - człowiek wyprany z emocji i uczuć - to może i trafna obsada, ale w każdym innym wypadku to chybiony wybór. Ponoć Wajda po latach przyznał, że pomylił się w doborze dwojga głównych aktorów, i powinien był obsadzić Skolimowskiego i Czyżewską. Skądinąd Stypułkowska jest doskonała - zalotna i aktywna, a wciąż niewinna. Szkoda, że zanikła jako aktorka.
Scena z pudełkiem zapałek (swoją drogą widać, że w środku jest jakiś magnesik czy inne żelastwo, bo pudełko podskakuje nieregularnie) jest doskonała, chociaż dialogom między bohaterami zdecydowanie brakuje polotu i błyskotliwości, by wciągnąć głębiej.
Ciekawe widoki Warszawy z końca lat 50., jeszcze pełnej ruin.